Sir Winston Sir Winston
268
BLOG

Obywatelstwo a narodowość. Integracja islamskich nachodźców

Sir Winston Sir Winston Polityka Obserwuj notkę 0

Poprawniacy podskoczyli z oburzenia i zdumienia? Jak to, mieć – na przykład – niemiecki paszport, nie znaczy być Niemcem? Ano właśnie nie. Gdyby Aniela Merkelowa przez chwilę się nad tym zastanowiła... hm... zły przykład: Niemcy, kraj powstały dopiero w 1871 r., zjednoczony pod pruskim butem, ma akurat głównie obywatelstwo, ale jako naród są w powijakach; tak więc Aniela nie może tego raczej nie rozumieć.
Półtora stulecia to w dziejach narodu czas relatywnie krótki.

Półtora wieku nie zniszczyło Narodu Polskiego. Nie warto nawet wspominać, tym bardziej, że to temat na dłuższy wywód, że w 0,7 stulecia nie zmajstrowano nic szczególnie izraelskiego. Czas to rzecz względna, ale jedno jest pewne: Narody powstają w okresach, które liczą się w dziesiątkach pokoleń.

Wróćmy jednak do naszych baranów: Kto jest Polakiem, a kto ma tylko polski paszport; kto jest Anglikiem, a kto – jedynie poddanym Jej Królewskiej Mości? No i Francuzem, nie zapominajmy o jakże popularnych od wczoraj Francuzach!

Przypomina mi się historia z domniemaną identyfikacją po latach Kuby Rozpruwacza: podano, że ustalono, jakoby był Polakiem. Chwilę potem okazało się, że polskim Żydem, który wyemigrował na Wyspę. Bardzo interesująca i jakże znamienna różnica: Czy po przeprowadzce do Londynu pan ów nie stał się przypadkiem – zgodnie z lewą filozofią narodowości paszportowej – brytyjskim Żydem? Dlaczego okoliczność przeszła zamieszkiwania w Polsce miałaby dominować nad aktualną (w czasie rozpruwania) okolicznością mieszkania w Wielkiej Brytanii? I czy w ogóle taka okoliczność ma jakiekolwiek znaczenie, skoro u rzeczonego pana w najlepszym wypadku zmieniały się przymiotniki, a z narodowości na stałe był Żydem? Bardzo jestem ciekaw wyjaśnień ewentualnych (przypadkowych?) lewych czytelników tego blogu: jakiej narodowości był ów domniemany Kuba Rozpruwacz, kiedy rozpruwał i w ogóle?

Nie ograniczajmy się jednak do jednego przypadku. Narodowość, jeśli wbrew życzeniu lewizny ma w ogóle istnieć jako kategoria, wiąże się z patriotyzmem, naturalnie także konsekwentnie podgryzanym przez lewych ludzi. Już to ci on jest, już to go nie ma, a kiedy jest, to szlachetniejszą rzeczą ma być taki nowoczesny, określany raczej behawioralnie niż definiowany, a objawia się ma podobno postawami obywatelskimi (ach, ta nieszczęsna Rewolucja Francuska...!), takimi jak płacenie podatków czy sprzątanie po swoim psie. W dawnym porządku byłaby po zwykła praworządność, ale nie wnikajmy w to w tej chwili, wiemy wszak, że lewość nie tworzy, lecz przenicowuje, a więc w przypadku kategorii pojęciowych – miesza i zaciera pojęcia.

Patriotyzm nowoczesny charakteryzować ma osoby należące – jak rozumiem paszportowo – do danego narodu... zaraz, zaraz... na jego terytorium...? Czy kiedy płacę podatek dochodowy (także) w Wielkiej Brytanii lub Niemczech, to staję się również brytyjskim lub niemieckim patriotą? A kiedy sprzątam po Azorku, przejeżdżąc przez UE aż po jej kraniec, przez 8 tzw. państw/krajów członkowskich? A niemiecki ambasador w Warszawie, drepczący z woreczkiem za swoim czworonogiem? Polskim patriotą jest?
Czy też ten nowoczesny to jest taki patriotyzm wszechstronno-w-ogólny?
Bzdura? Tak. Bzdura.

Żeby Państwu jeszcze trochę skomplikować repliki, przypomnę zabawną wypowiedź Nelly Rokity, z połowy  lutego 2015 r., uczynioną na tle możliwego (jej zdaniem) kandydowania Jana Marii na prezydenta Tymkraju: „mój mąż byłby świetnym szefem rządu! Ma w sobie ogromny patriotyzm narodowy”. Boki zrywać... Nie dość, że jest ci on ogromny, to jeszcze narodowy! Lecz wbrew pozorom nie mamy w tej wypowiedzi do czynienia z pleonazmem. Pan Rokita, podobnie, jak i jego urocza małżonka, Nelly, jest bowiem przedstawicielem nacji, o której wspominałem, pisząc o Kubie rozpruwaczu. Nie bez kozery można więc co najmniej domyślać się, że i Kuba Rozpruwacz dysponował dwoma, a nawet trzema patriotyzmami (pokonując w ten sposób amerykańskich neokonów)? Czy wszystkie one były, używając terminologii Nelly Rokity „narodowe”?
Gdyby mnie kto pytał, to powiedziałbym: Nie, narodowe były tylko dwa, za to z możliwością nieogranicznego dodawania dalszych. Ale dopiero ten trzeci, a logicznie – pierwszy, a w dawnym porządku ten jedyny – był naprawdę.

Pojawia się przy tym oczywiście kwestia neokońskiej dualnej wzgl. wielokrotnej lojalności, ale to przecież miraż, nie dylemat; wątpiącym proponuję spotkanie z Rokitą Janem Marią np. w filmie Nocna Zmiana. Nie, żeby z tego wynikało, wobec kogo / czego on jest lojalny, ale wynika, wobec czego nie jest: Polski (wobec kogo zaś jest lojalny możemy się zastanawiać wyłącznie z ciekawości). Oczywiście to było dwie dekady temu. Dziś to kompletnie inna historia. Prawda?

Wobec kogo i czego są lojalni – tacy na przykład – francuscy muzułmanie, w szczególności ci, którzy należą do bezprzykładnie obfitej tegorocznej fali nachodźców, zawezwanych przez Anielę Merkelową? Z całą pewnością podmiotem ich lojalności nie są ani Francuzi, ani ich rewolucyjnie oświecona laicka republika, skoro do nich – fakt, że wystawiających się jak kaczki – nachodźcy strzelają i obrzucają ich granatami. Można by przyjąć, że rzecz się ma identycznie z całością muzułmańskich nachodźców w każdym kraju, w którym się ulokowali: nie utożsamiają się z narodem i państwem żywicielem, gardzą samą jego istotą.

Na przemieściach Paryża wznoszono wczoraj okrzyki radości i wywijano flagami, na przykład algierskimi. Podczas poprzedniej rabacji nachodźców, która wyniosła (jakże niesłusznie) na prezydencki urząd Sarkozy’ego, podpalano samochody i atakowano interweniującą straż pożarną; nie dla podtrzymania ognia, lecz jako ramię znienawidzonego francuskiego państwa. I teraz najważniejsza informacja: Rabacja była dziełem 3. pokolenia nachodźców, którzy mimo francuskiego obywatelstwa wciąż jakoś nie zostali Francuzami, wciąż nie mogą pokochać Republiki, a przy tym nie są już Algierczykami, Marokańczykami itd. i w większości nigdy tam nawet nie byli. Łączy ich jedno: islam. No i – niestety – francuski paszport, nie poparty jednak rzeczywistą francuską narodowością.

To nie są jakieś wyjątkowe dane, indywidualny przypadek, z którego nie można wyciągać wniosków. Wskaźnik bez mała 100% utrzymywania się z zasiłków, powszechnej gettoizacji z wyboru, szczególnej skłonności do nieprzestrzegania prawa – powtarzają się wszędzie, gdzie pojawiają się muzułmańscy nachodźcy.

Do żadnej narodowości nie można się po prostu zapisać. Nawet gdyby się chciało, a co dopiero, kiedy się nie chce.

 

Jeśli więc mielibyśmy udzielać komukolwiek azylu, to zgodnie z jego istotą muszą to być ludzie prześladowani, a muzułmanów nie sposób za takich uznać. Wyłącznie ich ofiary, prześladowani bestialsko chrześcijanie mogą otrzymać azyl w moim kraju. Przyjmowanie katów doprowadziłoby do rozwinięcia ich katowskiego rzemiosła tym razem u nas.
Francuzom już to wykazano, ale czy są w stanie to zobaczyć? A nawet gdyby tak, to czy są w stanie się ratować, dziś, przy tak wielkim stopniu przeżarcia Francji przez islamskich nachodźców?

Moim zdaniem, wątpliwości nie ma: Francja (i szereg innych krajów UE) umiera na śmiertelną chorobę, nie chce się poddać terapii, a nawet nie chce usłyszeć diagnozy.

Śmierć Republiki z ręki paszportowych Francuzów to pytanie nie o „czy”, lecz już tylko o „kiedy”.

Sir Winston
O mnie Sir Winston

Large Visitor Map Wszystkie wypowiedzi w tym blogu stanowią osobistą i subiektywną opinię autora, który nawet sam uznaje się w POlskiej rzeczywistości za osobę spoza kręgu rozumnych. Młodym, wykształconym, z wielkich miast zaleca się niezwłoczne przełączenie na onet lub serwis informacyjny rządu - przynajmniej będzie się można poczuć jak jedna wielka rodzina. "Człowiek, który przypisuje sobie prawo posiadania własnego zdania na jakiś temat, nie zadając sobie uprzednio trudu, by go przemyśleć, jest doskonałym przykładem owego niezmiennego i absurdalnego sposobu bycia człowiekiem, który nazwałem masą"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka