Sir Winston Sir Winston
821
BLOG

Czas honoru XXIV – 2014 r. –Wojna nadal trwa

Sir Winston Sir Winston Polityka Obserwuj notkę 11

W każdym razie nadal trwa w naszej części świata, gdzie śmiało sobie poczynają Niemcy i Rosja. Polscy Generałowie giną w czasie pokoju (za Krzysztofem Kąkolewskim) – tylko że co to za pokój – Ukraina płonie, w Polscerosyjskie mundurowe formacje demonstrują pod pomnikami katów, a tu i tam jeździ i rozkazuje sowieckie poselstwo.

Sam już nie wiem, ile razy pisałem na blogu odwrócony bonmot von Clausewitza: polityka to kontynuacja wojny za pomocą innych środków. Każdy dzień przynosi obecnie jego potwierdzenie. Jakiej wojny? Aktualnie tej drugiej. Światowej drugiej. Tej, która była dalszym ciągiem tej pierwszej, też nie skończonej jak należy.

Ta druga zaczęła się właściwie w 1922 roku.Rapallobyło oświadczeniem woli urządzenia świata po niemiecku. W każdym razie – ponownego podjęcia takiej próby. 16 kwietnia  i ostatecznie 29 lipca 1922  dwa bandyckie państwa... zostańmy na użytek tej notki przy neutralnym słowie „państwa” – dwa bandyckie państwa, zainicjowały wspólnie i w porozumieniu działania, zmierzające do podporządkowania sobie świata. Najważniejsze było dla nich to, by dobrze zaplanować Wielki Skok. Niemcy potrzebowały wojska, a tymczasem dostały akurat na wojsko bana (odebrać Niemcom wojsko, toż to jak zabrać rybakowi kuter!) i surowców, Sowieci – nowoczesnej broni i wyszkolenia, bo ich własnych starczało akurat do Radzymina, a pod Radzyminem to już zaczynało się lanie w czerwone d..sko. Rosja dysponowała wielkimi terenami, na których można było szkolić niemieckie wojska pancerne (tak, te zakazane, których po Wersalu Niemcom nie wolno było mieć), za to Niemcy dysponowały myślą techniczną, dzięki której powstawały projekty sowieckiej broni; czołgi, samoloty itd.

Ale – co z naszego punktu widzenia najistotniejsze – już w 1922(!) roku Niemcy rozpoczęły przygotowania do kolejnej wojny. Nie żadni „naziści” (niechby tam i niemieccy), bo w roku 1922 nie mogło w ogóle być o nich mowy. No, i Sowieci, co akurat pasuje do ich zdeklarowanej bolszewickiej woli niesienia POstępu na bagnetach na cały świat.

Logiczną konsekwencją było dalsze zacieśnianie współpracy obu bandyckich państw (podkreślę jeszcze raz, dla pamięci, że nie mówimy o III Rzeszy, lecz o Niemczech jako takich, bo i przed „nazistami” Niemcy sposobiły się do rozpętania kolejnej wojny) i dalsze szykowanie się do gangsterskiego skoku na świat.
Tak, to prawda: po drodze doszło do porachunków między bandytami. Tyle że niewiele to dla nas zmieniało. Co prawda tzw. alianci skorzystali z okoliczności, że kiedy się poprztykali, to można było jednego wykorzystać przeciw drugiemu, ale sami bandyci pryncypialnie – co za historyczna świadomość! – walczyli ze sobą tylko w sprawach, które ich dzieliły, a nadal współpracowały w tych, gdzie cel ich jednoczył.

Do obszarów współpracy należało (i nadal należy!) konsekwentne likwidowanie polskiego państwa i polskiego narodu. Nie ma w tym żadnej przesady i nie jest to żadna retoryczna figura: likwidowanie było likwidowaniem; likwidowaniem planowym i konsekwentnym, jawnym i deklarowanym wszem i wobec. Obejmowałooperację Tannenberg i Katyń, wypracowany do szczegółuGeneralplan Ost z rabunkiem polskich dzieci (pamiętajmy o dzisiejszym Jugendamcie!) i planem Himmlera z 7 października 1939 (patrz: opracowanie A.L. Szcześniaka) oraz sowieckie akcje wobec Polaków po 17 września 1939 r., bezwzględną walkę zpolskim podziemiem niepodległościowym do 1956, anawet 1963roku. Na początku wojny, mimo małego zgrzytu – wiarołomnego wyczekiwania Rosji z wejściem do Polski po 1 września – bandyci byli wobec siebie lojalni i przestrzegali ustaleń. Korygowali nową granicę, przekazywali sobie jeńców. Przez lata wymieniali się technologiami przemysłowego masowego mordowania ludzi.

Dopiero duży zgrzyt – niemieckie uderzenie na przygotowane do ataku sowieckie kolumny pancerne (no, a potem to już samo dalej poszło) – przyniósł prawdziwe niesnaski i panowie byli na dłużej pokłóceni i obrażeni.
Nie na tyle jednak, by zaprzestać współpracy między Gestapo a CzeKa w walce z Polskim Państwem Podziemnym i w planowej likwidacji elity narodowej Polski. Nie ustawali w wysiłkach nawet, gdy ich koledzy walczyli ze sobą pod Stalingradem. W końcu kto wygra, ten wygra, ale polska Polska żadnemu z nich nie pasuje. Polska kondominialna miała być rezerwuarem tanich, spacyfikowanych z pomocą działań w wielkiej skali niewolników, terenem osadnictwa niemieckiego – Lebensraumem. I nową zdobyczą leninowsko-stalinowskiego POstępu.

A dziś? Czym ma być dziś Polska w Wielkim Niemieckim Planie? W Wielkim Sowieckim Planie? W Wielkim Niemiecko-Sowieckim Planie dla Europy?
Wróćmy do wspomnianego na początku motta „polityka to kontynuacja wojny za pomocą innych środków”. Kontynuacja – to jasne, ale za pomocą jakich środków?
Niegdysiejszy kanclerz Schmidt rzekł kiedyś, że do podboju w dzisiejszych czasach niepotrzebne jest wojsko, wystarczy książeczka czekowa. Starej daty komuch, nie znał jeszcze
SPV’u Euro.

Euro jako tygrysy i pancerfausty nowoczesnej Europy? ZapytajcieGreków albo Portugalczyków. Euro pozwala realizować cele wojny według ideału Sun Tse: Zdobyć wszystko, nie niszcząc niczego.
Niemcy ustalają też zasady gry; takie które sprzyjają ich planom tworzenia i rozwoju IV Rzeszy. Może niepotrzebnie dodałem 1 do jej poprzedniego numeru, bo plan w istocie jest ten sam, ale pozostańmy już przy IV dla odróżnienia od poprzedniej integracji europejskiej – tej Adolfa. I Józefa, nie zapominajmy o Józefie Wissarionowiczu.

Nowe zasady na Nowe Czasy przewidują, że cała Europa ma pokojowo służyć macierzy IV Rzeszy. W przekształcającej się właśnie w federację Unii Europejskiej jedynie Niemcy zatwierdzają postanowienia szczytów europejskich we własnym parlamencie. Innymi słowy, jedynie Niemcom przysługują w UE prawa suwerena, bo nie jest istotne jakie argumenty przedstawiano i jakie pyskówki miały miejsce w kuluarach posiedzeń w Brukseli. Istotne jest tylko to, że te postanowienia nie są dla Niemiec wiążące, jeśli ich parlament ich nie uzna.

Peryferia IV Rzeszy są rujnowane... może za mocne słowo: są degradowane do przypisanej im peryferyjnej roli. Niedozwolone jest np. w przemyśle stoczniowym w Polsce uprawianie konkurencji wobec przemysłu stoczniowego Niemiec. Niemieckie banki (patrz:korporacjonizm) stały się właścicielami praktycznie całości aktywów Grecji; Niemiecki rząd uzyskał okres „ratowania” Grecji, niezbędny dla przeniesienia tytułów własności. Trochę to Grecję kosztowało... ludzie oddawali dzieci do domów dziecka, bo nie byli w stanie ich wyżywić... No, ale skoro trzeba płacić kontrybucję!
Całe południe na raz okazało się (na razie) za dużym kęsem dla frankfurckiej centrali, Włochy nieźle się bronią (ale i tu POstępowe siły Europy starają się obsadzić rząd swoimi ludźmi), ale Hiszpania i Portugalia posłusznie najpierw spłacają długi, a dopiero potem – za to, co im zostanie – kupują chleb.

Dla Niemiec Europa to jednak nie dość. Celem jestUnia Euroazjatyckaw sojuszu z Imperium Zła, a w efekcie – nowa geopolityka.
I znowu Polska staje na drodze niemiecko-sowieckim planom. Zwłaszcza taka polska Polska, która buduje sojusze realnie niweczące te mrzenia o potędze: sojusz państw międzymorza według wizji Prezydenta. Przyznajmy uczciwie: śmierć Prezydenta była im obu na rękę. I to jest jeszcze mało powiedziane „była im na rękę”.

PO likwidacji Prezydenta zarząd nad Gubernią, zwaną też Kondominium, powierzono uzgodnionemu (w drodze konsensusu zapewne) gabinetowi z zadaniem sprawowania władzy w interesie obu państw, które tak ładnie, po europejsku , znowu się ze sobą ułożyły. Ułożyły się tak wspaniale, że znowu są w stanie obdarowywać się wzajemnie państwami, jak na przykład Ukrainą, której Niemcy (znowu za duży kęs) nie chcą w Unii Europejskiej, Rosja u siebie natomiast – owszem. I Niemcy tak negocjowały... tj. oczywiście Unia Europejska (Domu Niemieckiego) negocjowała tak, by żadnym ludzkim sposobem Ukraina nie mogła trafić gdzie indziej, jak tylko w objęcia CzeKa.

Nie spodobało się to Ukraińcom? To tym gorzej dla Ukraińców. Sowieci jak zechcą, to jeszcze raz zafundują imHolodomor, a świat będzie durno się gapił i udawał, że nic się nie dzieje.
I jak by się wydarzenia dalej nie potoczyły, jak bardzo powiodła czy nie powiodłaby się akcja amerykańska w tym kraju, Ukraina raczej nie przystąpi do NAFTA, a z Unią sprawa jest przesądzona. Kraje Międzymorza są po prostu zdane są tylko na siebie. Jeśli dojdzie do jakiegoś konkretnego działania ze strony UE, będę wstrząśnięty. Lecz na pewno nie zmieszany, bo nawet jakieś konkretne działania nie będą prowadzić do zasadniczej zmiany planu.

Misja polityki Niemiec i Rosji, zmierzająca do tego samego, do czego przedtem zmierzała wielka wojna, tylko dziś za pomocą innych środków, nie przewiduje bowiem wolnej Ukrainy, tak jak nie przewiduje wolnej Polski.

Staramy się o nią. Podejmujemy wysiłek odzyskania kraju za pomocą przewidzianych w prawie demokratycznych środków. POtykamy się o dziwne ustalenia Państwowej Komisji Wyborczej. Nie wyobrażamy sobie, by dla wolnej Polski trzeba było przelewać krew... ALE... na Ukrainie na również nic tego nie zapowiadało, dopóki to nie zaczęło się dziać.

Być może za pomocą pokojowych środków możemy dojść jedynie do tego, co ma teraz Ukraina: Otwartego zaangażowania Rosji. W końcu miała ją obiecaną. Przez Niemcy. Czyli przez świat.

Czy naprawdę MOŻEMY odzyskać dla nas Polskę? Czy sytuacja nie jest analogiczna do tej, w której – powiedzmy w roku 1943 – Berlin zarządziłby w Generalnej Guberni wybory, a do wyborów mogłaby stanąć AK? Zapewne po to, by następne oświadczyć gubernatorowi Kom... tj. Frankowi, że on już tu nie rządzi?

Jaką szansę miałaby AK w tamtej fazie wojny na rzeczywiste odzyskanie kraju tym sposobem?
A w obecnej? Jakie realne szanse na większość konstytucyjną ma w
aktualnym systemie wyborczymPrawo i Sprawiedliwość? Czy rzeczywiście wolno nam w kondominium wybrać partię, która ma wypisaną na sztandarach niepodległość? Lub ruszyć po nią, tak jak Ukraina?

Jest na te pytania odpowiedź. Brzmi ona: Przekonamy się, kiedy spróbujemy.
Tylko bezwględnie konieczne jest
przygotowanie sięna wszystko, niezależnie od tego, jakie niespodzianki jeszcze zgotuje nam przeciwnik i jak będzie wyprzedzał nasze plany. (Realizację tzw. polityki jagiellońskiej też zakończono wyprzedzającym uderzeniem 10-4-10.)


A jeśli byśmy nie spróbowali, to też się przekonamy. 
Jak? Przecież jako naród mamy za sobą doświadczenie usankcjonowanego rozbioru. Wiemy co to oznacza. Rosyjsko-niemiecki plan pędzi w kierunku Polski.

 

 

 

Sir Winston
O mnie Sir Winston

Large Visitor Map Wszystkie wypowiedzi w tym blogu stanowią osobistą i subiektywną opinię autora, który nawet sam uznaje się w POlskiej rzeczywistości za osobę spoza kręgu rozumnych. Młodym, wykształconym, z wielkich miast zaleca się niezwłoczne przełączenie na onet lub serwis informacyjny rządu - przynajmniej będzie się można poczuć jak jedna wielka rodzina. "Człowiek, który przypisuje sobie prawo posiadania własnego zdania na jakiś temat, nie zadając sobie uprzednio trudu, by go przemyśleć, jest doskonałym przykładem owego niezmiennego i absurdalnego sposobu bycia człowiekiem, który nazwałem masą"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka