Pt. Rzepliński, akceptując czterech nowych sędziów, wcale nie wywiesił białej flagi, on tylko próbuje udobruchać i zwieść przerastającego go przeciwnika, jednocześnie rozważając swoje opcje. Być może dostrzegł, że to naprawdę nie przelewki, tylko WALKA, i to z Narodem, któremu o coś chodzi. Z Narodem, a tak jak ja to widzę, Prezydent Duda wraz z Prawem i Sprawiedliwością doskonale go reprezentują. Do walki zaś potrzeba wojownika, a to kwestia wielkości ducha, którego można jeszcze ćwiczyć w sprawności, ale generalnie albo się go ma, albo nie; patrz: Gołota, o hańbo! też Andrzej, który posturę wielką co prawda miał, ale ducha – godnego krowy, a nie byka... ale precz z dygresjami! Kolejne posunięcia duetu Sejm-Prezydent wskazują, że dowodzi ktoś, dla kogo walka to nie pierwszyzna.
Rzeczywiste intencje Systemu Jaruzelskiego-Geremka-Michnika z tą jego najwyższą systemową instancją można będzie rozpoznać 9 grudnia, kiedy to mamy się spodziewać kolejnego orzeczenia TK w analogicznej do wczorajszej sprawie. Z tą drobną... hm... okolicznością, że jeszcze przed nim sędzią TK stanie się kolejna osoba wskazana przez Prawo i Sprawiedliwość i niezwłocznie zaprzysiężona przez Prezydenta.
TK może więc do najwyżej bronić sprawy i tak przegranej (pomijając, że niesłusznej) ale może też spróbować postawić na ułożenie się z przeciwnikiem.
Dziwi jedynie, że przez ostatnie 24 godziny pt. Rzepliński jeszcze nie zrozumiał, że jego dalszy los jest przesądzony: Jego przewodniczenie TK można już opisywać w czasie przeszłym. Gdyby bowiem TK miał przetrwać, to tylko ze zmianami, które kończą osobistą niesławnę rolę Rzeplińskiego. Próba zachowania stanowiska i dalszej uzurpacji uprawnień przez TK skazuje ten ostatni na los ofiary zmiany konstytucyjnej. Czy całość załogi tego Titanica będzie chciała towarzyszyć nieustępliwemu kapitanowi (z jego dwoma kumplami w podobnej sytuacji) na dno? Wątpię.
Wersja soft to zatem dodatkowych trzech sędziów TK wyznaczonych przez Sejm, zapewne jeszcze przed nowym rokiem.
O wersji hard możemy zaś ewentualnie zacząć deliberować od 10 grudnia.
Spodziewam się teraz uporządkowania wreszcie komunikacji Prezydenta i rządu z Narodem, tj. odebrania narodowych mediów z rąk reprezentantów Antypolski. Opiniotwórcze pozostają nadal głównie media publiczne. Nie ma żadnego powodu, by pozostawały w rękach Narodowi wrogich. Daruję sobie opisywanie, dlaczego tak te ręce określam, bo koń, jaki jest, każdy widzi. Odpuszczenie sobie tego kanału informacyjnego redukuje komunikację między przywództwem Narodu a Narodem do 20%.
Jestem pewien, a nawet dostrzegam, że nie jest to okoliczność nieznana CP (commando point), gotów jestem uznać za słuszne wyznaczenie Jacka Kurskiego do tego zadania, tyle że operacja wymaga tempa, a nie ultymatywnej finezji i starań o wysokie oceny za styl. Nie sposób czekać bezczynnie, w pokorze przyjmując przekręty me(r)dialne resorciaków, w wyniku których mało kto wie, co czyni dla Polski jej przywództwo. Liczyłbym na podziękowanie towarzychu już teraz, z opłaceniem im dodatkowej nienależnej pensji ze zwolnieniem z obowiązku świadczenia pracy, tak bym nie był narażony na jeszcze jeden wieczór podobny do wczorajszego – z orędziem Prezydenta. Dość też ignorowanych w państwowej telewizji wizyt państwowych.
OK, to były moje impresje, a zamierzałem napisać, że na tym odcinku frontu spodziewam się ofensywy JUŻ. Walczący nie może być ograniczony do walki tylko jedną ręką.
Inne, toczące się po cichu, wydarzenia w tej notce pominę, bo dobrze im robi taka względna cisza.
Jak ja lubię dobrze wybrane prezenty! :-))))
Komentarze