Sir Winston Sir Winston
364
BLOG

KOD Strażnika Niejawnego Ustroju Kondominium

Sir Winston Sir Winston Polityka Obserwuj notkę 5

Nie ma rzeczywistego problematu obsady Trybunału K.: Wszystkich 15 sędziów TK jest skutecznie wybranych. Jednak, mimo iż należą do w pełni na dziś obsadzonego TK, nie wszyscy biorą udział w jego pracach, a to przez złamanie jego wewnętrznych procedur, wzgl. ich niezgodność ze stanem prawnym RP (i nie dziwota, nie do stanu prawnego RP należy bowiem TK). W efekcie TK nie wydaje orzeczeń, za to zaczął w zeszłym tygodniu przyjmować jakieś frakcyjne stanowiska.

Upatrzone przez PO/ZSL persony nie osiągnęły statusu „osób wybranych na stanowisko sędziego Trybunału”, który to wstępny status według art. 21 ustawy z dnia 25 czerwca 2015 r. o Trybunale Konstytucyjnym uprawniałby je do zaprzysiężenia i uzyskania kolejnego statusu: „sędziego TK”.
I na tym można by poprzestać.

Politycy PO/ZSL wraz z wspierającymi ich politykami z TK, nie podołali szybkości wydarzeń (a właściwą im niezdolność do szybkiej i efektywnej pracy podkreśla nawet Komisja Weneckich Kondotierów) i popełnili krytyczny błąd: nie spełnili warunków przyjęcia uchwały o wybraniu piątki ludzi na pozycje Strażników Niejawnej Konstytuty Kondominium, w skrócie zwanych sędziami Trybunału K.

O istnieniu takiej niejawnej podstawy ustroju PRL bis, zwanego też III RP, piszę od dawna, trudno wszak nie dostrzec, że praktyczna, codzienna egzystencja tego parapaństwowego tworu odbywała się na na mocy Konstytucji z 1997 r., a nawet – niejednokrotnie w sposób widoczny – wbrew niej. Jakieś 4 lata temu, czyli gdzieś tak w samym środku funkcjonowania Zarządu PO, na kanwie niesnaski między panami Parulskim a Seremetem, zadałem pytanie: „Skoro nominalnie na czele państwa stoją Prezydent RP i premier rządu RP, a władzę sprawują także takie organy jak Sejm, Senat, rząd, ale oni wszyscy po kolei i każdy pojedynczo nie mają dość tej władzy, by przełamać tę skrytą władzę, z czyjej nadania minister ON czy sportu NAPRAWDĘ sprawuje swój urząd, to KTO I JAKĄ MOCĄ wyposaża tych ludzi w uprawnienia, przy których bledną przepisy Konstytucji?

Nikt mi naturalnie na to pytanie nie odpowiedział (w końcu to niszowy blog), a zdaje się nawet, że ujawnienie podstaw ustrojowych III RP jest zakazane co najmniej równie surowo, jak instrukcja SB surowo zabrania przyznawania się do bycia TW. Tym niemniej istnienie struktur prawnych, których nominaci III RP strzegą zaskakująco sumiennie, wydaje się oczywiste. Naczelnym organem, stojącym na straży tego porządku prawnego, a zapewne także – sojuszy, jest oczywiście Trybunał K., dziecko gienierała Jaruzelskiego i CzeKiszczaka. Też gienierała. Sędziów zawsze mianuje System dla strzeżenia swego ustroju. I nie ma od tej zasady wyjątku. Także w przypadku systemów zakulisowych.

Skoro zaś – za Leninem – najważniejsze są kadry, tedy i wybór kolejnej obsady zaufanych towarzyszy do składu Trybunału K. nie mógł paść na osoby do tego niepowołane, co samo w sobie implikuje, że nie można go było powierzyć niepowołanym do tego gremiom. Na przykład – przyszłemu Sejmowi o nieodpowiednim z punktu widzenia gienierałów składzie.

Zmiana składu Sejmu, szczególnie w koniunkcji ze zmianą na stanowisku Rezydenta, a już w szczególności, gdy sprawująca go osoba okazuje się rzeczywistym Prezydentem RP, przyszła znienacka, wbrew zapewnieniom kondominialnych ośrodków wywiadu wewnętrznego, i zaskoczyła kondominialne tłuste koty do tego stopnia, że nie zdołały z siebie na czas wykrzesać tyle bojowej czujności i gotowości, by rozwiązać zadanie w duchu pokładanego w nich zaufania. Stało się tedy, że oto NIE MA nowych zaufanych nowych kadr w Trybunale K. – przez głupi, szkolny błąd, którego wstydziłby się student 3. roku prawa: uchwała była nieskuteczna; NON EST. Poprzedni Sejm nie „wybrał osób na stanowisko sędziego Trybunału”.

I gdybyż na tym można było poprzestać, zostawiając Trybunał K. do orzekania w niepełnym wprawdzie, ale jednak spolegliwym składzie, to nie byłoby gienieralskiego nieszczęścia. Na tym jednak nie stanęło.

Wstrząśnięci towarzysze sądowi ze zgrozą obserwowali – ostateczne już – wycofanie uchwały przez nowy Sejm; przy czym nie można utrzymywać, że ta decyzja była dla nich niespodzianką; z jakiejż innej przyczyny rzeczeni towarzysze sądowi byliby działali tak pospiesznie, że aż się dopuścili tragicznego w skutkach błędu! Rozpaczliwy rzut na taśmę, zakończony wyrżnięciem pyskiem tuż przed metą, to wszak właśnie wynik antycypacji podobnej decyzji kadrowej narodowego – o zgrozo! – w swej większości Sejmu. Czyli – wracamy do sedna i punktu wyjścia: Powrót przez Sejm i Rząd do planu odeszłego Zarządu Kondominium, POtulnie realizującego nieujawniane wytyczne, oznaczałoby uznanie tajnych podstaw ustrojowych III RP i rezygnację ze zmian, w obawie przed którymi Andrzej Rz. osobiście projekty prawa pisał. I w nadziei na które ja ten Sejm, ten rząd i tego Prezydenta wybierałem!

Pytanie o hipotetyczną zdolność obecnej judykatywy do naprawienia sytuacji miałoby sens wyłącznie wówczas, gdyby jej członkowie byli nominatami państwa, z którego władzami właśnie pozostają w konflikcie. Tyle że będąc nimi, nie byliby częścią tego konfliktu. Kto inny jednak ich mianował i nie tego państwa bronią, którego roli upatrują jedynie w tworzeniu pozorowanej fasady dla ustroju rzeczywistego, niejawnego i stanowiącego fundament ich egzystencjalnej pozycji. NIE MA możliwości kompromisu, ontologicznie kompromis tego rodzaju jest z ich perspektywy dezercją i przejściem na drugą stronę, czyli odejściem w próżnię i ciemności zewnętrzne. Nie będzie więc zgody i lepiej, by rządzący suwerenną Polską nie żywili w tej kwestii złudzeń. Tylko i wyłącznie zakulisowy ustrój wynosi sędziostwo III RP do półboskiego statusu, który sam w sobie przesądza, że nie ulegną perswazji, chrześcijańskiej moralności i jej nakazowi stawania w prawdzie; skoro łamią pierwsze przykazanie!

Naprawa judykatywy nie dokona się więc ani po dobroci, ani przez jej nawrócenie, ani przez skaperowanie jej funkcjonariuszy. Może być przeprowadzona jedynie z pozycji siły w drodze ich zastraszenia i przymusowego wcielenia do służby Narodowi lub usunięcia i zastąpienia choćby ludźmi wylosowanymi z książki telefonicznej; gorzej niż teraz nie będzie.
Nie ma w tym krzty przesady. Nie jest to również żaden żart.
Wymiar sprawiedliwości jest w państwie potrzebny. Obowiązuje jednak zasada Czyje państwo, tego sądy (a więc – aktualne – tajnych władców Kondominium). I należy ją na polską korzyść wyegzekwować, nie zwlekając, tak by nie wyegzekwowała się jej odwrotność: Czyje sądy, tego państwo.
Ci sędziowie gdzie indziej bowiem widzą suwerena niż Naród.

10 kwietnia spotykamy się w Warszawie. To ważna demonstracja, i to z co najmniej dwóch przyczyn: będzie to 6. rocznica Zamachu, a 1. – w odzyskanym (nie do końca) polskim państwie. Będzie to również 1. nasza demonstracja po serii płatnych mityngów na zamówienie odspawanych od stanowisk zarządców Kondominium: Pokażmy, że to nie żarty, że to NASZE PAŃSTWO, nasz Kraj i MY tu rządzimy.

Pokażmy w ten sposób również nasz stosunek do uzurpacji sędziostwa, liczbą uczestników przekonajmy ich, kto jest ich zwierzchnikiem i czyjemu państwu służą.

Wkrótce potem bowiem NASZ RZĄD będzie potrzebował silnego mandatu do rozprawy z puczującą opozycją. Jeśli nawet nie miałoby dojść do usunięcia z systemu prawnego TK, to na pewno musi z niego zniknąć zwierzchnik tej części podziemnej struktury władzy Kondomium, Andrzej Rz. Powodów jest dość, lecz by z nich uczynić użytek, potrzebne jest wyraziste zaprezentowanie poparcia dla rządu przez Naród, tak by me®dia ościennych państw, krajowe i zagraniczne, nie były w stanie go pominąć i twierdzić, jakoby rząd nie reprezentował woli Narodu.

Osobiście byłbym za zmianą Konstytucji – doraźnie w części dotyczącej sądów i trybunałów – w drodze referendum. Termin przedwakacyjny już jest utracony, tym bardziej nie warto dalej zwlekać. Ani właściciele, ani strażnicy systemu Jaruzelskiego-Kiszczaka-Michnika-Geremka-Urbana, zwanego III RP, choć bardziej pasowałoby ITI RP czy PRL bis, nie zapomną, nie rozmyślą się i nie odpuszczą.
Nie będą też czekali do końca kadencji Andrzeja Rz., po którym – nawiasem mówiąc – nie wolno sobie zbyt wiele obiecywać, bo tam przecież pozostali też nie od macochy.

Dalsze frakcyjne deklaracje z łona TK należy potraktować z całą surowością; tej zaś bardzo przysłuży się dodatkowa legitymacja dla rządu w postaci poparcia, wyrażonego dużą demonstracją.

Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydać przesadą organizowanie referendum w odpowiedzi na poczynania trefnisia Rzeplińskiego, któremu zdaje się już tylko brakować trójkątnego kapelusza i kaftanu, by dorównać podobnym uzurpatorom. Proszę jednak pamiętać, że nie o niego samego tu chodzi. Stoimy w obliczu zorganizowanej akcji podważania i usuwania(!) suwerennego polskiego państwa, której szanse są zerowe w opcji praworządnej i rosną przy eskalacji: dalszych puczystowskich atakach TK, sparaliżowaniu stanowienia prawa, rządzenia Krajem, marginalizowaniu Sejmu, Prezydenta, rządu, i ostatecznie – przejściu do przejęcia władzy w sposób inny niż terminowe wybory.
Proszę też nie zapominać o obowiązującej nadal ustawie 1066. Ktoś jest gotów założyć się, czy TK uzna odwołanie jej za niekonstytucyjne?

Gienierał Jaruzelski zainstalował Trybunał Konstytucyjny jako nadizbę parlamentu, nadając mu formę niezależną od wyborów, woli Narodu, nawet – prawa. Jego podstawowe i w gruncie rzeczy jedyne zadanie to strzeżenie okrągłostołowego kolonialnego ustroju, którego autorem ani właścicielem oczywiście nie jest polski Naród.

Suwerenem u siebie będziemy wówczas, gdy to MY będziemy stanowić prawo i władze u siebie, a nie kiszczakowsko-gieremkowsko-michnikowscy namaszczeńcy.

 

Jeszcze ten moment nie nastąpił.

Sir Winston
O mnie Sir Winston

Large Visitor Map Wszystkie wypowiedzi w tym blogu stanowią osobistą i subiektywną opinię autora, który nawet sam uznaje się w POlskiej rzeczywistości za osobę spoza kręgu rozumnych. Młodym, wykształconym, z wielkich miast zaleca się niezwłoczne przełączenie na onet lub serwis informacyjny rządu - przynajmniej będzie się można poczuć jak jedna wielka rodzina. "Człowiek, który przypisuje sobie prawo posiadania własnego zdania na jakiś temat, nie zadając sobie uprzednio trudu, by go przemyśleć, jest doskonałym przykładem owego niezmiennego i absurdalnego sposobu bycia człowiekiem, który nazwałem masą"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka