Alosza Smolar, szef jednego z oddziałów POstępackiej Międzynarodówki, polskiej odnogi znanej jako Fundacja Batorego, (a także ojciec cyngla GW i jej organów korespondenckich, jak Le Mond) twierdzi ogólniej i oględniej, ż byłoby to podważanie autorytetu państwa.
Hm... autorytetu...?
Hm... państwa...?
Jakiego autorytetu i którego państwa?
Dlaczego oddanie najważniejszego śledztwa w historii ITI RP Rosji miałoby budować autorytet państwa (lub jest dlań neutralne), a powołanie do tego celu międzynarodowej – a więc z definicji bezstronnej – komisji miałoby być dla państwa obelgą?
Jedynym wytłumaczeniem, jakie potrafię dostrzec, jest to, że pt. Smolar ma na myśli Imperium Zła. Co prawda mówi „polskiego” (państwa), ale w momencie użycia przezeń – zapewne kurtuazyjnie – tego przymiotnika cała logika wypowiedzi bierze w łeb, chyba że był tam niedołyszalny w ustnej wypowiedzi cudzysłów.
Czy tradycja idei Róży Luksemburg jest w tych środowiskach tak silna, że i dziś nie uznają one państwa polskiego? Na to wygląda.
Wersję tę wzmacnia na przykład okoliczność przytaczana w memułarach przez Waldemara Kuczyńskiego, również postępaka, że to pryncypał pt. Smolara, G. Soros, jest tak naprawdę autorem narzuconego Polsce Planu Balcerowicza, niewątpliwie korzystnego dla środowiska obu, a nawet wszystkich trzech panów, ale o tyleż korzystnego dla Polski, co i to sowieckie "śledztwo" smoleńskie.